Witajcie kochani!
Jestem zawiedziona, naprawdę. Myślałam, że bardziej postaracie się z wyrażeniem Waszej opinii o rozdziale, ale jak widzę kolejny raz za dużo sobie wyobrażałam...
Zawiodłam Was ostatnim rozdziałem, czy o co chodzi?
Chciałabym, abyście zaczęli komentować, bo jeszcze tylko dwa rozdziały i epilog. Nie widzę sensu, aby przedłużać na siłę tę historię.
Jaki koniec obstawiacie - szczęśliwy czy raczej smutny? :)
Proszę o komentarze z Waszą opinią nieco większą niż "czekam na next" bo to mnie nie motywuje. Chciałabym wiedzieć co robię źle, a co dobrze.
Pozdrawiam. xx
_________________________________________________
Polecam włączyć utwór, by bardziej się wczuć w treść. xx
Od mojego ostatniego ataku paniki minęło kilka dni. Czułam się trochę lepiej, a wyniki wszystkich badań, którym zostałam poddana, były bardzo dobre. Powoli wracałam do zdrowia więc już dzisiaj byłam gotowa do wyjścia. Cieszyłam się na wieść, że w końcu wydostanę się z tego okropnego miejsca jakim był szpital. Te białe ściany i zapachy leków unoszące się w każdym jednym pomieszczeniu, nie wpływały kojąco na samopoczucie człowieka, wręcz je pogarszały. Od dziecka bałam się i nie lubiłam szpitali. Właśnie ze względu na ten okropny zapach. Nawet przed głupim pobieraniem krwi zawsze miałam lęki i za każdym razem traciłam przytomność. Okropnym było też widywanie tych wszystkich chorych osób, wręcz umierających. Nie można im było pomóc i to było najgorsze. Dlatego też szpitale zawsze starałam się unikać szerokim łukiem.
W ostatnim czasie dużo w moim życiu się zmieniło. Starałam się zapomnieć, ale wiem, że jest na to za wcześnie, a przede wszystkim jest to zbyt trudne. Nie tylko dla mnie, ale także dla Harry'ego. Załamał się po tym, gdy dowiedział się całej prawdy o życiu swojego brata. Anne wszystko mu wyjaśniła i to wcale nie było łatwe do zrozumienia, że przez tyle lat wraz z Gemma żył w niewiedzy, że mają jeszcze rodzeństwo. Może gdyby wiedzieli o nim, wszystko byłoby inaczej? Tworzyliby kochającą rodzinę, cieszyli się swoimi sukcesami i wspierali, gdyby któreś z nich poniosło porażkę. Śmiało można przyznać, że nigdy nic przed nikim do końca nie ukryjesz, bo prędzej czy później prawda wyjdzie na jaw. Skutki kłamstwa są często bolesne i odbijają się na kimś ze zdwojoną siłą.
Nareszcie byłam ubrana w swoje ciuchy, które przywiózł mi Harry. Ciemne spodnie, koszula i kurtka, a także sportowe buty, były o wiele wygodniejsze niż szpitalna piżama. Wyszłam z sali, w której spędziłam aż jakieś półtora tygodnia, zabierając ze sobą wszystkie rzeczy. Na korytarzu czekał na mnie mój narzeczony. Natychmiast zabrał ode mnie czarną torbę podręczną, którą zarzucił sobie na ramię. Trzymał w ręce również teczkę z dokumentami i wypisem ze szpitala. Posłał mi delikatny uśmiech i objął czule ramieniem. Poczułam dreszcz w dolnej części kręgosłupa, ale starałam się nie okazywać jak jego dotyk na mnie działa. Musiałam toczyć wewnętrzną walkę by nie uciec z krzykiem z powodu, że czuję niechęć do jakichkolwiek gestów. W końcu to mój przyszły mąż, a jego dotyk powinien być dla mnie kojący. Tak jak było to kiedyś...
Pożegnaliśmy się z personelem, który dołożył wszelkich starań, abym w jak najbliższym czasie wróciła do zdrowia. Weszliśmy do windy, którą udaliśmy się na szpitalny podziemny parking. Między nami panowała cisza, ale nie miałam nic przeciwko niej. Wręcz przeciwnie. Podobało mi się to, że Styles w żaden sposób na mnie nie napierał. Zmierzaliśmy do samochodu lokowanego, a kiedy pośród kilkunastu pojazdów odnaleźliśmy czarny Range Rover, chłopak otworzył mi drzwi i pomógł wejść do środka. Sam odstawił moją torbę na tylne siedzenie i obchodząc auto zajął miejsce kierowcy.
Kiedy wyjeżdżaliśmy z parkingu oślepiły mnie promienie słoneczne. Przez mój pobyt w szpitalu zapomniałam jak to jest oddychać świeżym powietrzem. Co prawda dalej jestem w zamkniętym pojeździe, ale to całkiem inne uczucie niż przebywanie w szpitalnej sali. Ciągle siedziałam w tych czterech białych ścianach, niemalże jak w zakładzie psychiatrycznym, Wyjątkiem było to, że nie byłam w kaftanie bezpieczeństwa, a drzwi miały klamkę od wewnątrz. Tęskniłam ostatnim czasem za widokiem londyńskiej pogody.
Oparłam głowę o wezgłówek i przymknęłam oczy. Chciałabym się znaleźć w miejscu gdzie moje złe wspomnienia byłyby wymazane, a czas przeniósłby mnie do momentu kiedy nie miałam żadnych problemów. Tylko dlaczego to nie jest takie proste? Ile dałabym by pstryknąć palcem i pozbyć się ze swojego życia tego co złe i sprawia ból mi i moim najbliższym,
- Jedziemy do nas? - Harry spytał, chcąc się upewnić czy jestem pewna swojej decyzji co do ponownego zamieszkania razem.
Nie do końca miałam siły, aby tam powrócić. Bałam się, że nie poradziłabym sobie, będąc tylko we dwoje. Nie czułabym się dobrze w takiej sytuacji. Ciągle musiałabym udawać, że czuję się dobrze, co wcale nie byłoby prawdą.
- Słuchaj, myślałam dzisiaj nad tym i mam nieco inną propozycję - zaczęłam mówić, spuszczając wzrok na moje dłonie, które były jeszcze poobdzierane.
- Nie chcesz ze mną mieszkać? - popatrzył na mnie ze smutkiem w oczach.
Nie chciałam go w jakikolwiek sposób zranić. Po tym co przeszliśmy oboje musieliśmy się wspierać.
- Oczywiście, że chcę - powiedziałam nieco pewniej. - Tylko... tylko nie wiem.. ummm... czy to ci się ummm... spodoba - nie wiedziałam jak może to odebrać. Nie miałam złych intencji.
- Powiedz wprost o co chodzi, dobrze? - posłał mi słaby uśmiech i położył dłoń na moim udzie na co zareagowałam przerażeniem w oczach. Widząc moje zachowanie natychmiast zabrał ją i szepnął ciche przepraszam.
Policzyłam w myślach do trzech i zaczerpnęłam kilka oddechów. Po czym spróbowałam dokończyć opowiadać mój pomysł.
- Może przez pewien czas zamieszkalibyśmy u mnie? Co prawda mój pokój nie jest duży, ale pokój James'a jest nieco większy i gdyby go ogarnąć moglibyśmy tam umm... sypiać? - popatrzyłam na niego i musiałam przyznać, że zmienił się nieco po całej tej sytuacji.
Jego włosy były w kompletnym nieładzie. Policzki były znacznie zapadnięte i pokrywał je delikatny zarost. Usta były delikatnie rozwarte, a wzrok kompletnie pusty. Ogólnie był wychudzony i przemęczony.
- Dobrze. Może wpierw pojedziemy do nas i zabierzemy kilka potrzebnych rzeczy? Twoja mama nie będzie mieć nic przeciwko? - ujął między palce swoją dolną wargę i pociągnął za nią.
- Na pewno nie. Dziękuję, Harry - szepnęłam i ponowne skupiłam się na drodze przed nami.
Byłam mu wdzięczna za to, że przystanął na moją propozycję. Wydawało mi się, że byłoby to najlepsze rozwiązanie dla naszej dwójki. W moim domu czułam się bezpieczna, a mając Harry'ego tuż obok nie potrzebowałam niczego więcej.
***
Po zabraniu swoich rzeczy z domu Harry'ego, pojechaliśmy do mnie. Mama była zachwycona, że znów będę przy niej. Cieszyła się, że jej zięć również będzie tu przez najbliższy czas mieszkać. Rodzicielka poinformowała nas, że Robert tutaj mieszka co nieco mnie zaskoczyło. Na pewno było między nimi coś więcej niż tylko przyjaźń. Lubiłam go i wiedziałam, że mama przy nim rozkwita. Chciałam dla niej jak najlepiej. Kolejnym plusem mieszkania taty Harry'ego było to, że mogliby spędzać ze sobą więcej czasu i odbudować swoje relacje. Pan Styles również nie wiedział nic o Tylerze.
Razem z moim narzeczonym kończyliśmy wypakowywanie naszych rzeczy z walizek. Kto by pomyślał, że wrócę tutaj z powrotem i to po tak krótkim czasie. Postanowiliśmy, że mój pokój jest wystarczający dla naszej dwójki i tutaj będziemy sypiać.
- Pójdę wziąć kąpiel, dobrze? - bardziej spytałam niż oznajmiłam, zabierając do rąk ręcznik, świeże ubrania i bieliznę.
- Jasne, kochanie. Ja dokończę sprzątać - popatrzył na mnie, wyglądając zza szafy. Posłał mi ciepły uśmiech, a ja po chwili ruszyłam do łazienki, która na szczęście była w moim pokoju, ale odgrodzona ścianą z osobnymi drzwiami wejściowymi.
Będąc w środku, napuściłam do wanny wręcz gorącej wody i dolałam płynu do kąpieli. Ściągnęłam ubrania i bieliznę, wrzucając je do kosza z brudami. Szpitalne węzły nie były zbyt zadbane, a biorąc tam prysznic robiłam to błyskawicznie. Weszłam do wanny i syknęłam z bólu, gdy moje obolałe ciało zderzyło się z ciepłą wodą. Powoli w niej usiadłam i oparłam głowę o brzeg, rozkoszując się chwilą. Po pewnym czasie wzięłam gąbkę i nalałam na nią odrobinę miodowego płynu. Zaczęłam wcierać go w moją skórę wpierw delikatnie, a gdy wspomnienia ostatnich wydarzeń do mnie powróciły chciałam zetrzeć ten cały brud, który nadal czułam na sobie. Porządnie szorowałam całą swoją skórę aż zobaczyłam, że woda powoli zmienia swój pierwotny kolor na lekko czerwony. Musiałam przesadzić, gdyż prawdopodobnie rozdrapałam swoje rany.
Zaczęłam płakać, czując się jak bezużyteczna jestem. Nigdy nie chciałam, aby moje życie w taki sposób się toczyło. Jedynie chciałam zaznać odrobinę szczęścia i spokoju. Może powtarzam to któryś raz z kolei, ale dlaczego wszystko co złe dotyka mnie? Nie mogę tego nadal zrozumieć.
Zostałam zgwałcona przez brata mojego narzeczonego, który nawet nie wiedział o jego istnieniu. Straciłam dziecko, brata. Mój ojciec nas zostawił, nie mogąc podołać temu wszystkiemu, popadł w alkoholizm. Ciągle kłótnie, złe relacje z innymi. Moja nie opisana głupota, kiedy byłam nastolatką. Narkotyki, alkohol, seks z obcymi. Właśnie, seks. Kiedyś nie robiło to dla mnie różnicy z kim to robię. Jednak gwałt różni się od tego całkowicie. Zawsze ja ustalałam granice, a tutaj nie miałam takiego przywileju. Robił ze mną co chciał, a ja nie mogłam temu zapobiec, bo byłam zbyt słaba. Nadal wszystko w mojej głowie przypominało mi o tym koszmarze. Chciałabym za wszelką cenę wymazać to z pamięci by móc normalnie zacząć żyć. Oddałabym wszystko aby tego uniknąć.
Mój delikatny szloch przerodził się w okropny płacz nad którym nie mogłam zapanować. Cała się trzęsłam. Kolejny raz nie mogąc złapać powietrza. Zaczęłam się dusić przez co strasznie kaszlałam aż moje gardło zaczęło piec. Po jakimś czasie do łazienki wpadł Harry i zamarł widząc mnie w takim stanie. Zniknął na moment i wrócił z inhalatorem w ręce. Podbiegł do mnie i przyłożył go do moich ust. Wciągnęłam powietrze stamtąd i powoli czułam się lepiej. Gładził czule moje włosy.
- Spokojnie kochanie. Przy mnie jesteś bezpieczna - powiedział łamiącym się głosem na co rozpłakałam się jeszcze bardziej.
Nie zważając na to, że byłam mokra przytulił mnie do swojej piersi i lekko kołysał. Ten czas był dla nas najtrudniejszy. Potrzebowałam Harry'ego teraz jak nigdy wcześniej. Miałam wielką nadzieję, że pomoże mi powrócić do mojego wcześniejszego stylu życia i nigdy mnie nie zostawi.
Wziął do rąk gąbkę i pocierał nią moje plecy bardzo delikatnie. Następnie nałożył szampon na moje włosy i masował skórę mojej głowy. Wszystko robił bardzo powoli i z wielką troską. Doceniałam to. Kiedy pomógł mi się wykąpać zakrył mnie ręcznikiem i pocałował w czoło.
- Pamiętaj, że dla mnie jesteś i zawsze będziesz najpiękniejsza - szepnął do mojego ucha i ucałował moją skroń.
- Dziękuję, Harry - posłałam mu lekki uśmiech.
Opuścił łazienkę bym bez skrępowania mogła się ubrać w przygotowane wcześniej ubrania. Założyłam świeżą bieliznę, a na nią długi sweter i czarne legginsy. Wzięłam z półki szczotkę do włosów by je rozczesać. Od kiedy to wszystko się wydarzyło starałam się unikać jakichkolwiek luster. Nie chciałam na siebie patrzeć, będąc w tak opłakanym stanie. Jednak musiałam kiedyś stawić temu czoła i myślę, że teraz będzie to najlepszy moment. Powoli przysunęłam się w jego stronę i przyglądnęłam się w nim. Zobaczyłam w nim całkowicie inną Sky niż zawsze byłam. Zadrapana twarz, głęboka blizna na podbródku, sińce pod oczami, zapadnięte policzki, opuchnięte usta, pusty wzrok, a przede wszystkim bladość jak nigdy wcześniej. Widząc się w takim stanie, łzy znów podeszły mi do oczu. Nie, nie chcę już wylewać kolejnych łez.
Szybko dokończyłam rozczesywanie włosów i opuściłam łazienkę. Miałam pomysł jak mogłabym spędzić dzisiejszy wieczór w towarzystwie Harry'ego. Kiedy weszłam do pokoju leżał on na łóżku przebrany w luźne ciuchy i słyszałam jak cichutko pochrapywał. Był bardzo zmęczony, a ja nie miałam serca go budzić, bo wiedziałam, że w ostatnim czasie nie sypiał zbyt dobrze.
Wyjęłam z szafy gruby koc i nakryłam go. Trochę się wahając nachyliłam się nad nim i pocałowałam go w czoło. Przypatrywałam mu się przez chwilę i przejechałam dłonią po jego szorstkim policzku. Wyglądał jak Anioł. Kochałam go najbardziej na całym świecie i nie potrafiłabym już bez niego żyć. Był całym moim światem, wszystkim co najlepsze. Uśmiechnęłam się na jego widok i odwróciłam zmierzając do drzwi. Jak najciszej potrafiłam wyszłam z pokoju, zostawiając go samego w naszej teraźniejszej sypialni.
Minęłam drzwi od kilku pomieszczeń i stanęłam przed drzwiami do pokoju, który należał i nadal należy do mojego kochanego braciszka. Zawsze wiem, że nade mną czuwa choć go nie widzę. Po jego śmierci nikt nie miał na tyle siły, aby spakować jego rzeczy i oddać do jakiegoś ośrodka. Pozbycie się tego mogło się równać z tym, że chcemy go wymazać z naszego życia. Za żadne skarby tego nie chciałam. Jednak muszę przyznać, że nie jego ubrania czy jakieś inne rzeczy, lecz wspomnienia z nim związane były dla mnie czymś najpiękniejszym i to je ciągle miałam w swoim sercu. Zawsze będzie odgrywał w moim życiu ważną rolę.
Usiadłam na jego niezaścielonym łóżku i przyglądałam się wszystkiemu co mnie otaczało. Duży regał był zagospodarowany przez wszelkiego rodzaju pudełka, książki, przybory. Szafa miała rozsunięte lewe skrzydło, z której wystawały rękawy bluz, bądź nogawki spodni. Na biurku porozrzucane były ołówki i zgięte kartki. Prowadził swój dziennik, który jakoś nigdy nie miałam okazji w całości przeczytać. Gdyby wiedział, że przeczytałam choć trochę, prawdopodobnie urwałby mi głowę, gdyż nie lubił, gdy ktoś ingerował jego prywatność. W szczególności nasza troskliwa mama, która musiała wszystko zawsze wiedzieć. Na półce stało nasze rodzinne zdjęcie, które przedstawiało nas na tle morza. Rodzice stali wtuleni w siebie, a ja miałam oburzoną minę, gdyż James wepchnął mi palec do nosa. Zdecydowanie byłam wtedy na niego zła. Kiedy tylko chciałam ładnie wyjść na zdjęciu, musiał mi dokuczać. Mimo tych jego wygłupów zawsze go kochałam i będę kochać. Nigdy się to nie zmieni. W rogu, zaraz przy oknie stał regał z różnego gatunku płytami. Pamiętam jak puszczał na fulla te swoje ulubione raperskie nuty, a mama na niego krzyczała, żeby wyłączył te bluźnierstwa. Ogólnie można stwierdzić, że mój brat miał nie po kolei w głowie i był strasznym bałaganiarzem, jednak tak wszyscy go uwielbiali za to kim był.
Kiedy siedziałam tak w ciszy i rozkoszowałam się miłymi wspomnieniami z moim bratem, nagle zza drzwi wychyliła się postać Harry'ego. Był strasznie zaspany i przestraszony.
- Szukałem cię - powiedział z wyraźną ulgą w głosie. - Wybacz, że zasnąłem. Mogłaś mnie obudzić, Wszystko w porządku - podszedł do mnie i usiadł obok mnie, gdy poklepałam miejsce nieopodal mnie.
- Nie chciałam cię budzić, byłeś zmęczony. Tak, teraz tak - posłałam mu ciepły uśmiech.
- Martwiłem się twoim zniknięciem. Co tutaj tak w ogóle robisz? - spytał z zaciekawieniem.
- Wspominam sobie stare czasy. Wiesz, tęsknię cholernie za nim i oddałabym wszystko, żeby tutaj był - nie zastanawiając się długo, przytuliłam się do niego.
Brakowało mi tego poczucia bezpieczeństwa, które zawsze otrzymywałam, będąc w jego ramionach. Odwzajemnił mój gest i czule gładził moje plecy. starając się bym po raz kolejny się nie rozpłakała. Wtuleni tak w siebie, spędziliśmy dłuższą chwilę. Podobało mi się to.
- Napisałem coś dla ciebie, gdy byłaś w szpitalu. Może to głupie, ale myślę, że lepiej wyrażać swoje uczucia pisząc piosenki. Są one takie prawdziwe i bardziej dochodzą do drugiej osoby. Są po prostu takie z serca - mówił nieśmiało, bawiąc się kosmykiem moich włosów.
Wstałam na moment z łóżka i pociągnęłam go za sobą na miękki dywan. Usiadłam pomiędzy jego nogami i oparłam głowę o jego klatkę. Szczelnie objął mnie swoimi ramionami i powoli zaczął kołysać, by następnie zacząć śpiewać tuż przy moim uchu.
"Breathe deep, breathe clear,Know that I'm here, know that I'm hereWaitingStay strong, stay goldYou don't have to fear, you don't have to fearWaiting."
W moich oczach formowały się łzy, ponieważ ta piosenka była taka poruszająca, a anielski głos Harry'ego dopełniał tego wszystkiego. Czułam się przy nim taka kochana i nigdy nie chciałam przerywać tej chwili, w której właśnie się znajdowałam. Miałam jego przy sobie i nic więcej nie było mi potrzebne.
To tak naprawdę ja dziwiłam się mu za każdym razem, kiedy mówił mi, że mnie kocha. Nie rozumiałam jak jego serce mogło kochać serce takie jak moje. Byłam zepsuta do szpiku kości, jednak oboje potrafiliśmy się połączyć w miłości, nie zabijając się nawzajem. Mieliśmy jak każdy swoje wzloty i upadki, ale zawsze trwaliśmy w tym uczuciu. I to było piękne."How could a heart like yoursEver love a heart like mineHow could I live beforeHow could I have been so blindYou opened up my eyesYou opened up my eyes."
"Hold fast hopeAll your love is all I've ever knownHold fast hope All your love is all I've ever known."*Oboje musieliśmy mieć nadzieję, że nasz pech w końcu kiedyś się skończy. Każdy z nas powinien ją mieć, bo nadzieja umiera jako ostatnia. Ważne, że mieliśmy siebie nawzajem. Razem musimy stawić czoło przeciwnościom losu.
*Tłumaczenie piosenki Willamette Stone - Heart Like Yours
"Oddychaj głęboko, oddychaj czysto,
Wiedz, że jestem tutaj, wiedz, że jestem tutaj
I czekam.
Pozostań silna, moje Złotko.
Nie musisz się obawiać, nie musisz się obawiać
Czekam.
Jak mogło serce jak twoje
Kiedykolwiek kochać serce jak moje
Jak mogłem wcześniej żyć
Jak mogłem być taki ślepy
Otworzyłaś moje oczy
Otworzyłaś moje oczy.
Miej nadzieję,
Twoja miłość to wszystko, co kiedykolwiek znałem.
Miej nadzieję,
Twoja miłość to wszystko, co kiedykolwiek znałem."
Jejku gen rozdzial jest taki super, boze rycze, nie mam zadnych uwag do ciebie bo to ff jest idealne nie wiem co mam ci powiedziec, nie chc sie wtracac ni nic ale ja na twoim kiejscu bym pisala dla tych co jeszcze tu zostalu ;)
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo mi się podoba ;) szkoda ze historia dobiega końca :c liczę na szczęśliwe zakończenie! ;)
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo ciekawy przyznam że miałam łzy w oczach jak czytałam. Faktycznie szkoda że ta historia już dobiega końca i mam nadzieje że zakończenie będzie szczęśliwe w końcu po tym wszystkich chyba zasługują na to. :) @Malikowaaa_69 x
OdpowiedzUsuńto jest wspaniałe
OdpowiedzUsuńszkoda, naprawdę szkoda, że to się kończy, pokochałam to ff
biedna sky, jeju
nawet nie chcę sobie wyobrażać co teraz czuje harry, omg :c
mam nadzieję, że sky i harry odnajdą wkońcu swoje szczęście :)
pamiętaj jesteś najlepsza, ily
buziaki @luvmyStyles_94
<3
OdpowiedzUsuńJejkujakie to cudowne
OdpowiedzUsuńPłacze
Jak dla mnie wszystko robisz dobrze piszac to ff
Nwm jakie bedzie zakończenie wolałabym zeby było szczęśliwe ale mam wrazenie ze po tobie moge spodziewać sie smutnego
Kocham xx
@Faza_Bo_Hazza
Powiem taaaak...
OdpowiedzUsuńNapiszę; oczywiście.
Lubię tego bloga. Bardzo. I nie wyobrażam sobie końca.
Masz prawo nie być zadowolona z ilości komentarzy itd.
Ok. Co do mojego przeczucia na zakończenie (jeżeli już trzeba, ofc)...
Myśl 1: wszystko się zwali. Ktoś umrze, zostanie zabity, popełni samobójstwo. Nie będzie "hepi endu".
Myśl 2: Zrobisz szybki przebieg wydarzeń i przedstawisz nam zapis np. "pięćdziesiąt lat później...".
Myśl 3: Skończy się jak większość tego... Em... Ff? Ślub kogoś, dziecko lub nie, "o boziu, ale ja jestem szczęśliwa, bo mam kasę i chłoptasia". (W taką wersję wątpię)
Obstawiam najbardziej propozycję 1.
Cóż. Na pewno wyryje to się w mojej psychice, ale skoro myślisz, że nie ma innego wyjścia.
To ok. Rozumiem.
https://zrzutka.pl/bk43xy wesprzecie moją koleżankę? bardzo proszę. Tak jak jej, mi na tym BAAARDZO zależy. Przeczytajcie chociaż jej historię i powiedzcie o tym swoim znajomym i rodzinie. Jeszcze raz bardzo proszę
OdpowiedzUsuńWspaniały rozdział! <3 o dlaczego to musi być koniec? :(
OdpowiedzUsuńszkoda ze to koniec bo to bylo najlepsze ff jakie czytalam. nic dodac nic ujac. na ostatnich paru rozdzialach strasznie sie rozkleilam. Zaczelam czytac to ff 4dni temu, poswiecajac mu kazda wolna chwile i skonczglam teraz w srodku nocy. Wielki szacunek dla Ciebie, poniewaz masz ogromny talent do pisania, potrafisz trzymac w napieciu, nie zanudzasz i masz na to wszystko pomysl.
OdpowiedzUsuń